Bossobicie i moja głupota

 Po pokonaniu pierwszego bossa, zabrałem się za mini-bossa - wielkiego króla szlamów. Bez większych problemów korona z jego głowy spadła na moją dzięki czemu szlamy były mi posłuszne i nie przeszkadzały mi już wcale. Następnie zbudowałem arenę w podziemiach biomu szkarłatu i oświetliłem ją porządnie, zbyt porządnie. Kiedy nastąpiła walka z następnym bossem - mózgiem cthulhu, podczas walki przebudził się Bóg pochodni, któremu widocznie nie spodobały się moje licznie porozkładane pochodnie i postanowił mnie zaatakować, niestety zostałem zabity. Lecz zebrałem trochę materiałów z zabitych przeze mnie pomocników mózgu, z których zrobiłem... wędkę


.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pierwsze dni na trybie eksperta

Pierwsze odczucia